Własna elektrownia słoneczna: najnowsze przepisy
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Już we wrześniu tego roku, w różnych źródłach można było przeczytać entuzjastyczne artykuły na temat ustawy prosumenckiej, która miała wspierać indywidualnych producentów energii elektrycznej zarówno na własne potrzeby, jak i na sprzedaż.
Optymiści liczyli na to, że elektrownia słoneczna wybudowana w pobliżu własnego domu nie tylko obniży ich rachunki za prąd i uniezależni od potężnych dostawców energii elektrycznej uzyskiwanej z węgla, ale i przyczyni się do ochrony środowiska.
Dodatkowym bonusem dla osób inwestujących w elektrownię słoneczną miały być korzystne kredyty i dotacje oraz możliwość odsprzedaży nadwyżek energii do sieci ogólnej po ustalonych z góry stawkach.
Wszystko wydawało się w zasięgu ręki: nic tylko starać się o kredyt i budować własną elektrownię fotowoltaiczną. Jednak okazuje się, że droga od projektu to ostatecznej ustawy, jest długa i kręta. Należałoby się cieszyć , że posłowie pracujący w podkomisji obradującej nad wspomnianą ustawą nie „przyklepują” bezmyślnie wszystkich propozycji, tylko wnoszą do niej własne poprawki.
Jednak martwi fakt, że prace legislacyjne związane z Odnawialnymi Źródłami Energii wciąż się ślimaczą. Tyle, że poprawki wzbudzają nadzieję, iż ostateczna wersja ustawy będzie korzystniejsza dla prosumentów niż ta pierwotna.
4 grudnia 2014r. projekt ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii został przyjęty przez Podkomisję Nadzwyczajną.
W ciągu dwóch tygodni trafi on do Komisji Nadzwyczajnej ds. energetyki i surowców energetycznych, która niestety będzie musiała jeszcze rozpatrzyć takie sprawy jak:
- wysokość taryf gwarantowanych dla instalacji do 10 kW
- czy rolnicze biogazownie o mocy 1,5 – 2 MW będą mogły uczestniczyć w aukcjach dla instalacji do 1 MW
- czy wytwórca mający prawo do sprzedaży energii po średniej cenie obowiązującej na rynku konkurencyjnym w roku ubiegłym będzie musiał całość energii sprzedawać do sprzedawcy zobowiązanego
- czy właściciele małych instalacji, do 1 MW, będą mogli sprzedawać po cenach umownych nadwyżki energii dowolnemu lokalnemu odbiorcy z tej samej sieci dystrybucyjnej.
Czyli „wiem, że nic nie wiem”, jak mawiał Sokrates.
Dodaj komentarz